III
VELYKŲ SEKMADIENIS
Labai nuliūdę
mokiniai keliavo į Emausą, esantį beveik už 12 kilometrų nuo Jeruzalės, vis
aptardami ir sunkiai begalėdami patikėti, kad Mokytojas mirė, o su juo žlugo ir
visos daugelio jam artimų žmonių viltys. Lyg to dar būtų negana, iš kapo dingo
Jėzaus kūnas. Žodžiu, naujienos viena už kitą blogesnės, o čia dar tas
keistuolis pakeleivis, visiškai nesusigaudantis paskutinių dienų įvykių
karuselėje, kad Kristaus mokiniai net sustoja: „Nejaugi tu būsi vienintelis
ateivis Jeruzalėje, nežinantis, kas joje šiomis dienomis atsitiko!“ (Lk 24, 18)
Šie į Emausą
keliaujantys mokiniai primena, kokie esame, kai mus prislegia rūpesčiai,
nesėkmės ar apskritai kokios nors negandos. Tada keliaujame vieniši ilgą
atstumą namo, kur nematyti didelių perspektyvų, bet užtat yra stogas virš
galvos. Ten bent duris galime užsirakinti, kad niekas netrukdytų ir neerzintų,
kaip darė mokiniai po Jėzaus nukryžiavimo. Egocentriškas užsidarymas,
užsirakinimas savyje, atsiskyrimas nuo visų ir yra tos mūsų „migla aptrauktos
akys“, kurios neleidžia pamatyti, atpažinti Kristaus, keliaujančio šalia.
Tačiau kai prie laužo pradedame dalintis duona, kai pastebime šalia esantį,
atpažįstame ir Kristų, visada ėjusį šalia ir aiškinusį mums raštus.
1956 m. gruodžio
23 d. arkivyskupas Teofilius parašė savo vyskupijos tikintiesiems laišką,
kuriame nuskambėjo tokios mintys:
„Daugiau negu devynerius metus
gyvenau toli nuo diecezijos; gailestingoji Dievo Apvaizda leido grįžti į
Lietuvą ir apsigyventi Kaišiadorių diecezijoje.
Ne veltui, brangiausieji, 1946
metais Jūs visose diecezijos bažnyčiose, pamaldžiai susikaupę prieš iškilmingai
išstatytą Švenčiausiąjį Sakramentą, pasiaukojote, pavedėte save Jėzaus ir Marijos
Širdims. Drąsiai galima sakyti, kad tų Švenčiausių Jėzaus ir Marijos Širdžių
gailestingumo ir globos dėka palyginti lengvai pergyvenote šiuos visokiausių
negandų, nerimo ir karo laikus, ištvėrėte mūsų šventame katalikiškame tikėjime,
tvirtai tikėdami, karštai mylėdami ir nuolankiai garbindami Viešpatį Jėzų
Kristų ir Jo Motiną Švenčiausiąją Mariją; kasdien namie šeimomis meldėtės, o
šventadieniais gausiai rinkotės į bažnyčias, gražiai išpuoštas ir prižiūrimas,
dalyvauti Mišiose ir klausyti pamokslų [...] Norėčiau manyti, kad gyvenote
gražiai, dorai, pamaldžiai, kaip šventoji Kristaus Bažnyčia reikalauja, kad jos
vaikai gyventų.“
Tarsi tos
kelionės į Emausą, į savo tremtį ir kalėjimus vyskupas net nepajuto, tarsi
neliko jokių pasekmių, jokių randų, liūdesio, nuoskaudų, kaltinimų. Tik be galo
gyvas ir gaivus tikėjimas kartu su žmogumi keliaujančiu prisikėlusiu Kristumi
gali padėti tiek iškęsti ir likti nesužeistam.
Daugiau informacijos –
www.teofilius.lt
Niedzielne pogadanki o arcybiskupie Teofilu Matulionisie
III NIEDZIELA WIELKANOCNA
Zasmuceni uczniowie zmierzali do
wsi Emaus, oddalonej prawie o 12 kilometrów od Jerozolimy, ciągle rozprawiając
o tym, co się wydarzyło, i nie mogąc uwierzyć, że Nauczyciel umarł, a razem z
nim również wszystkie nadzieje wielu ludzi z Jego otoczenia. Na domiar
wszystkiego z grobu znikło ciało Jezusa. Słowem, każda kolejna wiadomość nie
jest lepsza od poprzedniej, a tu jeszcze ten dziwny towarzysz podróży, który jest
tak daleki od burzliwych wydarzeń ostatnich dni, że uczniowie Chrystusa nawet
się wzburzyli: „Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który
nie wie, co się tam w tych dniach stało“ (Łk 24, 18).
Idący do Emaus uczniowie przypominają
nas samych, gdy jesteśmy przygnieceni troskami, niepowodzeniem lub nieszczęściem.
Wówczas wydaje się nam, że idziemy samotni tą niekończącą się drogą do domu,
gdzie choć i nie ma widoków na przyszłość, lecz jest dach nad głową. Można tam
przynajmniej się zamknąć, aby nikt nam nie przeszkadzał i nikt nas nie drażnił,
jak to zrobili uczniowie po ukrzyżowaniu Jezusa. Egocentryczne zamknięcie się w
sobie, odizolowanie się od innych to nasze „oczy [...] niejako na uwięzi“ (Łk
24, 16), które nie pozwalają dostrzec i rozpoznać towarzyszącego nam Chrystusa.
Jednak gdy zaczynamy przy stole dzielić się chlebem, gdy dostrzegamy bliźniego,
rozpoznajemy również Chrystusa, który zawsze szedł obok nas i wyjaśniał nam
Pisma.
23 (dwudziestego trzeciego) grudnia
1956 (tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego szóstego) roku Teofil Matulionis
napisał do wiernych swojej diecezji list, w którym wyraził takie myśli: „Ponad
dziewięć lat byłem daleko od diecezji; miłosierna Opatrzność Boża pozwoliła mi
wrócić na Litwę i zamieszkać w diecezji koszedarskiej.
Moi Najdrożsi, nie nadaremnie w
1946 (tysiąc dziewięćset czterdziestym szóstym) roku we wszystkich kościołach
diecezji w pobożnym skupieniu przed uroczyście wystawionym Najświętszym
Sakramentem poświęciliście się i zawierzyliście Najświętszemu Sercu Jezusa i
Niepokalanemu Sercu Maryi. Śmiało można powiedzieć, że dzięki miłosierdziu i
opiece Najświętszego Serca Jezusa i Niepokalanego Serca Maryi stosunkowo łatwo
przeżyliście czasy różnych klęsk, niepokoju i wojny, wytrwaliście w naszej świętej
wierze katolickiej, niezłomnie wierząc, gorąco kochając i pokornie uwielbiając
Pana Jezusa Chrystusa i Jego Przenajświętszą Matkę Maryję; codziennie
modliliście się w rodzinach, a w dni święte gromadziliście się w przyozdobionych
i zadbanych kościołach, aby uczestniczyć we Mszy Świętej i słuchać kazania
[...] Chciałbym myśleć, że żyliście też przyzwoicie, cnotliwie i pobożnie, jak
wymaga tego święty Kościół Chrystusowy od swoich dzieci“.
Mogło by się wydawać, że biskup
nie doświadczył tej drogi do Emaus – drogi na zesłanie i do więzień, że nie
zostawiły one w nim żadnych śladów, żadnych blizn, smutku, poczucia krzywdy ani
żalu. Tylko żywa i krzepiąca wiara w towarzyszącego człowiekowi
zmartwychwstałego Chrystusa może sprawić, że po tylu cierpieniach pozostaje on nieokaleczony.
Więcej
informacji na www. teofilius.lt/pl